To moje pierwsze spotkanie z prozą Jakuba Żulczyka. Zmorojewo to książka, którą trudno jednoznacznie ocenić. To książka, którą można rozpatrywać w dwóch odmiennych aspektach – dlaczego? Zapraszamy na recenzję najnowszej książki autora „Ślepnąc od świateł”
Tytus Grójecki jest typowym nerdem. Lubi grać w gry komputerowe, interesuje się zjawiskami paranormalnymi, zaczytuje się w książkach Stephena Kinga. Nie ma przyjaciół, poza Grubsonem i Pitoniem. Jego rodzice, zapracowani i pochłonięci swoimi sprawami, w ogóle nie interesują się synem. Chłopak pozostawiony sam sobie, wiedzie nieciekawą egzystencję. A czarę goryczy przepełnia fakt, że będzie musiał spędzić wakacje u dziadków w Głuszycach. Nie wie, że to dopiero początek fascynującej przygody.
Jaku Żulczyk podzielił Zmorojewo na dwie części. Jedna część to wydarzenia czysto obyczajowe, rozgrywające się we współczesnym świecie. Druga część to baśniowa kraina, do której przenosi się wraz z bohaterami. Baśniowa kraina, czyli tytułowe Zmorowejo została wykreowana na podstawie podań i legend warmińsko-mazurskich. Spotykamy tu Świteziankę, Babę Jagę, Dratewkę, a także Jana Twardowskiego, który sprzedał duszę diabłu. Jak się okazuje Twardowski zanim podpisał pakt z diabłem, postanowił obronić ludzi przed złym i stworzył Zmorojewo, które miało stać na straży ludzkiego świata, broniąc go przed Złym Leszym, który czyha tylko na okazję, by wedrzeć się do świata ludzi i zawładnąć ich duszami!
Warstwa obyczajowa książki to typowa opowieść dla nastolatków. Mamy tu piętnastolatka, który nie ma przyjaciół, odtrąconego przez rówieśników i rodziców, niezadowolonego z perspektywy spędzenia wakacji u dziadków. Do tego dochodzi poznanie dziewczyny – wyzwolonej, zbuntowanej Anki. To prosty przepis na książkę dla młodzieży. I przyznaję, że ta warstwa nie była dla mnie udana. Irytowała mnie postać głównego bohatera, Tytusa, który wciąż użalał się nad sobą, nie dostrzegając tego, co dzieje się wokół niego. Pozostałe postacie też wypadają jakoś mdło.
Druga warstwa, warstwa baśniowa jest zgoła odmienna. Tu widać kunszt pisarski Żulczyka. Opis Zmorojewa i mieszkających w nim postaci to popis autora. Świat Zmorojewa wciąga czytelnika i nie wypuszcza ze swoich łap. Z chęcią zanurzałam się w kolejnych opisać postaci, niezwykłych uliczek czy walki sił Dobra z siłami Ciemności. Opisy świata baśniowego sprawiają, ze chcemy się tam dostać, chcemy tak się znaleźć, by pomóc mieszkańcom tej niezwykłej krainy w walce z Leszym. Sięgnięcie po folklor i oparcie świata Zmorojewa na legendach warmińsko-mazurskich to najmocniejszy punkt książki.
Choć i tu nie zabrakło pewnej nieścisłości autora. O ile Zmorojewo (skądinąd nazwa w punkt) potrafiło stworzyć klimat ze swoim Strąkiem czy Świtezianką o tyle Baba Jaga wywołała już u mnie uśmiech a Szewczyk Dratewka rozbawił do łez. Może taki był zamysł autora żeby ubawić czytelnika , ale to w pewnym sensie zabiło klimat zabiło.
Jakub Żulczyk w Zmorojewie sięga po utarte i dobrze znane schematy. Mamy tu nastoletnią miłość, walkę dobra ze złem niedostrzegalną dla przeciętnego człowieka, strażnika tajemnic, bestie, potwory. W pierwszym odczuciu wszystko jest standardowe aż do bólu. Mamy wrażenie, jakbyśmy już gdzieś to czytali. W książce nie pojawia się żadnej nowy schemat. Ale mimo to, Żulczyk układa z tych utartych historii całkiem miłą do czytania opowiastkę. Z założenia horror dla młodzieży przypadnie również do gustu starszemu czytelnikowi.
Czytając Zmorojewo zastanawiał się czy autor mnie czymś zaskoczy, czy nie stworzył swoistej groteski na polską fantastykę dla młodzieży. Dlatego też mam problem z jednoznaczną oceną książki. Z jednej strony infantylność głównego bohatera irytuje, ale z drugiej strony klimat Zmorojewa jest napisany naprawdę bardzo dobrze i sprawia, że lekkie ciarki przechodzą po plecach.
Trudno jednoznacznie sklasyfikować tą książkę. Jest to mieszanka horroru, baśni, powieści dla nastolatków, groteski, komedii. Ta mieszanka stylu nie powoduje jednak, że jest to książka dla wszystkich.
Zmorojewo trudno ocenić. Nie można powiedzieć, że jest to książka do niczego, książka przeciętna. Niewątpliwie intryguje, bo pomimo tego, że warstwa obyczajowa wygląda tak, jakby była pisana na kolanie, a warstwa baśniowa to połączenie baśni dla dzieci z opowieściami o potworach, to w Zmorojewie bardzo mi się podobało! Widzę potencjał serii, którego książka zdaje się być początkiem.
Average Rating