Wydawać by się mogło, że w czwartej części Sagi Błękitnokrwistych Melissa de la Cruz zwolni tempo, by przygotować sobie grunt pod następne części. Jednak nic bardziej mylnego. Autorka podkręca akcję, odsłaniając przed czytelnikiem wiele zacienionych do tej pory sfer życia wampirów.
Wydawać by się mogło, że w czwartej części Sagi Błękitnokrwistych Melissa de la Cruz zwolni tempo, by przygotować sobie grunt pod następne części. Jednak nic bardziej mylnego. Autorka podkręca akcję, odsłaniając przed czytelnikiem wiele zacienionych do tej pory sfer życia wampirów.
Bardzo interesująca w książce jest konstrukcja powieści. Otóż oprócz losów i przemyśleń głównej bohaterki Schuyler Van Alen, poznajemy historię Bliss i Mimi, których kreacje do tej pory były dopełnieniem całej historii. Każdy rozdział to opowieść innej bohaterki. Dzięki temu dowiadujemy się jakie emocje nimi kierują. Fakt, że mogłam oczami Mimi oglądać wydarzenia pozwolił mi na całkowitą zmianę opinii o niej – z pustej bogatej dziewczyny stała się dla mnie nieszczęśliwą osobą, która miotana sprzecznymi uczuciami musi stawić czoła swojemu przeznaczeniu. Przyznaję Mimi wzbudziła we mnie sympatię, nawet jej współczułam na koniec książki!
Mimi kocha Jacka i wie, że musi odnowić ich więź, wie, że są sobie przeznaczeni – Abaddon i Azrael – Anioł Zagłady i Anioł Śmierci nie mogą istnieć bez siebie. Mimi przekonana od początku o wielkim uczuciu, które ich łączy, niespodziewanie zaczyna zwracać swoją uwagę na – Kingsleya Martina, tego, który skazał ją na śmierć, ale również tego, który kocha ją straceńczą miłością od zarania dziejów. Czy jest to tylko kolejna zabawka w rękach Mimi, czy sposób odegrania się na Jacku za zdradę z półkrewką – Schuyler?
Bliss natomiast stara się przypomnieć swoją naturę, nie wiem kim jest, co się z nią dzieje. Intruz mieszkający w jej ciele coraz bardziej daje o sobie znać. Kim jest? Dlaczego to właśnie jej ciało wybrał na siedzibę zła? Bliss, podobnie jak Mimi, musi przewartościować swoje życie, musi zacząć aktywnie uczestniczyć w rozgrywanych wydarzeniach. Los Błękitnokrwistych leży w jej rękach. Musi toczyć powolną walkę z Lucyferem, który zabiera jej świadomość. Kreacja Bliss była najciekawsza w całym tomie, to jej losy, zmagania z samą sobą najbardziej wciągały. Jaką decyzję podejmie Bliss czy zdecyduje się poświęcić własne życie, by ratować innych?
W czwartej części Schuyler ucieka przed Radą, stara się zapomnieć imię Jacka. Na próżno. Gdy wydaje się jej, ze podjęła właściwą decyzję – wybierając Oliviera, z którym przez rok uciekała i ukrywała się przed venatorami, ten, który jest Abaddonem, Aniołem Zagłady, przewraca jej świat do góry nogami. Schuyler musi opowiedzieć na pytanie – czy naprawdę dla tej miłości warto umrzeć? Czy musi popełnić te same błędy, które popełniła kiedyś jej matka? A właśnie, postać Alegry w tym tomie również ma niebagatelne znaczenie. Schuyler musi wybrać między oddanym jej Olivierem a ukochanym przez nią Jackiem. Jest zmuszona dokonać niemożliwego wyboru. A przy tym targana sprzecznymi emocjami Schuyler musi odnaleźć swoje dziedzictwo, musi uratować Błękitnokrwistych.
Każda historia opowiedziana z innej perspektywy zazębia się z pozostałymi, wyznaczając drogę do kulminacyjnego wydarzenia, jakże ważnego odnowienia więzi między Jackiem i Mimi. To wydarzenie, do którego konsekwentnie dąży autorka jest ważne dla każdego – czerwonokrwistych, błękitnokrwistych, srebrnokrwistych. To ono staje się najważniejszym momentem książki, prowadzącym do zaskakującego finału….
Muszę przyznać, że książka jest zaskakująca. Autorka skupiła się nie tylko na opisywanych wydarzeniach, ale przede wszystkim na emocjach, uczuciach młodych bohaterów, przeżywających poważne problemy, muszących dokonać trudnych wyborów.
Śledząc losy bohaterów trzymamy za nich kciuki, mówimy „musi się udać, wygrają”…. Ale czy zakończenie rzeczywiście jest pozytywne? Czy faktycznie błękitnikrwiści odnoszą zwycięstwo? Na to pytanie odpowiedzieć musicie sami, czytając książkę.
Average Rating