Dziewczyny, które uciekły przed wojną
Czas czytania:3 min

Dziewczyny, które uciekły przed wojną

0 0

Minął rok, odkąd miliony kobiet z Ukrainy, zamieszkały w Polsce. Dziś na ulicach polskich miejscowości nikogo już nie dziwi, że język ukraiński przeplata się z polskim. Mówi się, że dziewczyny, które uciekły przed wojną, odnajdują się albo nie, chcą zostać albo wrócić, a to, co jest wspólnym mianownikiem to marzenie, by jak najszybciej skończyła się wojna.

Według polskiego MSWiA 75% obywateli Ukrainy, którzy od początku wojny przekroczyli granicę ukraińsko-polską, to osoby dorosłe, a około 97% z nich to kobiety. Połowa jest w wieku produkcyjnym, blisko 90% ma dzieci, najczęściej jedno lub dwoje. 12% wyraża chęć pozostania w Polsce.

Tyle mówią liczby.

Za nimi stoją ludzkie historie każda inna z konkretną bohaterką – dziewczyną, która prowadziła normalne życie w swoim kraju i była zmuszona z dnia na dzień wszystko zmienić. Dziewczyną, która musiała zostawić swoją szkołę, uczelnię, pracę i pojechać do miejsca, w którym nikt jej nie zna, gdzie trzeba zaczynać wszystko od nowa. Dziewczyną, która była zmuszona rozstać się ze swoim chłopakiem, mężem, bratem. Wahać się, czy zmuszać swoich starych rodziców do ucieczki pomimo ich oporu.

Ta dziewczyna często jest matką, która przede wszystkim musi zadbać o bezpieczeństwo swoich dzieci. Nagle została z tym wszystkim sama, nagle sama musi zapewnić dzieciom i sobie dach nad głową, zorientować się, jaka pomoc jej przysługuje, na jak długo, czy jeszcze. W końcu minął rok – ileż można pomagać – słyszy ta dziewczyna. I widzi też, że ludzie coraz mniej interesują się tym, co się dzieje
w kraju, do którego ona wciąż nie może wrócić. Rozumie to – trzeba przecież jakoś żyć. Otrząsnąć się, uśmiechać, integrować. Ileż można płakać.

To, co było, zostaje we wspomnieniach – często bolesnych, czasem traumatycznych. To, co jest, pisze się dalej, teraz w rozdziale o uczeniu się życia w nowym miejscu.

Po ponad roku od rosyjskich ataków, dziewczyny, które uciekły przed wojną, wtopiły się w europejskie społeczeństwa. Większość gdzieś pracuje, uczy się, zaprowadza i odprowadza swoje dzieci do szkół
i przedszkoli. Próbuje żyć normalnie, jakoś po swojemu. Wiązać koniec z końcem, przetrwać w trudnych ekonomicznie i mentalnie czasach, otrząsnąć się z traumy i radzić sobie z tęsknotą.

Dziewczyny, którym pomagamy, przyjechały najczęściej z dziećmi, bez męża, bez nadziei – mówi Iryna Miłkowska, założycielka Fundacji VIPoL Wspieramy Razem. Ich spojrzenia mówią – nie, nie jest łatwo być uchodźczynią. Nie jest łatwo z dnia na dzień zostawić wszystko i przenieść się w nowe miejsce bez żadnego planu i bez świadomości, jak długo trzeba będzie jeszcze zostać… Nie jest łatwo żyć w ten sposób dzień, tydzień, miesiąc, rok. Nie wiadomo, jak długo. Nie jest łatwo, gdy inni współczują
i gdy o tym współczuciu zapominają. Gdy mówią – no trudno, musisz już sobie radzić sama, więcej już nie da się pomóc – teraz znajdź sobie mieszkanie, idź do pracy i ciesz się życiem…

Ale tamtego życia już nie ma. Jest nowe, obce, trudne. Są też wspomnienia o tym, co było.
Są przerażające obrazy z Buczy, wciąż żywe emocje z pobytów w schronach. Z głowy nie może wyjść zmasakrowany Mariupol i inne zaatakowane miejscowości. Są coraz to nowe doniesienia z Ukrainy, która wciąż jest ogarnięta wojną – o porwaniach dzieci, o torturach, o tysiącach nowo odkrytych grobów. To wszystko jest wciąż żywe, to ciągle przeraża.

Z drugiej strony jest tu i teraz – konieczność zapłacenia rachunków, wykształcenia dzieci, pracy, odpoczynku stwierdza Iryna Miłkowska. I te warunki, by godnie żyć, trzeba po prostu zapewniać – dzień po dniu, nieustająco. Wczuć się w sytuację tych wszystkich dziewczyn, które z dnia na dzień zostały pozbawione tego, co najważniejsze – poczucia bezpieczeństwa. My w Fundacji VIPoL Wspieramy Razem staramy się to bezpieczeństwo odbudowywać poprzez wyszukiwanie różnorodnych ofert pracy dostosowanych do kandydatek, wsparcie w nauce języka, koordynację spraw związanych
z tymczasowym pobytem. Planujemy też tworzenie grup wsparcia – miejsc, gdzie dziewczyny, które uciekły przed wojną, będą mogły przyjść i pogadać o swoich problemach we własnym gronie.
Gdzie będzie łatwiej kogoś poznać, zdobyć nowe kontakty, a dzieci będą mogły beztrosko się pobawić. To niby nic, ale aż tyle.

Jesteśmy takie jak Wy – mówi Vlada Vynokurova, która znalazła zatrudnienie jako specjalistka ds. marketingu w Grupie VIPoL. Mamy podobne potrzeby i emocje. Jesteśmy młode, chcemy żyć normalnie. Nie potrzebujemy litości, specjalnego traktowania, czy taryfy ulgowej. Chcemy jedynie zrozumienia
i cierpliwości. Potrzebujemy czasu, by móc poruszać się w nowym środowisku, nauczyć się języka, poznać miasto, ludzi w firmach, w których się zatrudniamy, otworzyć się na nowe i móc świadomie
i po swojemu zdecydować, co zrobimy dalej. Same chcemy pisać dalszą część tych naszych historii,
w których rozdział pt. Polska będzie dla nas zawsze bardzo ważny.

Happy
Happy
0 %
Sad
Sad
0 %
Excited
Excited
0 %
Sleepy
Sleepy
0 %
Angry
Angry
0 %
Surprise
Surprise
0 %

Average Rating

5 Star
0%
4 Star
0%
3 Star
0%
2 Star
0%
1 Star
0%

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Previous post <strong>Ile wydajemy na energię zasilającą podstawowe sprzęty domowe? I jak możemy zaoszczędzić?</strong>
Next post <strong>Jak usunąć alergeny kurzu domowego?</strong>